Każdy rozgrywa swój pojedynek z ASF
Rynek, na którym funkcjonują
producenci świń nigdy nie był łatwy. Tym bardziej obserwujemy to
dzisiaj, gdy oprócz trudnych warunków ekonomicznych hodowcy muszą
planować swoją produkcję w cieniu afrykańskiego pomoru świń. I czasami
wydaje się, że mogą liczyć tylko na siebie.
Choroba zbliża się niebezpiecznie do województw z największą
produkcją świń, czyli łódzkiego, kujawsko-pomorskiego i oczywiście
wielkopolskiego. Kolejny komunikat o ognisku w woj. lubelskim nie
pozwala spokojnie przyglądać się sytuacji. Wydaje się, że cztery lata to
spory okres czasu by rozeznać się w sytuacji i zaplanować skuteczne
działania. Jak się okazuje my nadal uczymy się pomoru. Dzisiaj jesteśmy w
przededniu wprowadzenia bioasekuracji na terenie całego kraju, planu
budowy płotu wzdłuż wschodniej granicy, odstrzału dzików
przeprowadzanego w miarę możliwości terenowych i stałego monitorowania
choroby tych zwierząt poprzez badanie odstrzelonych i padłych zwierząt.Na pewno przez ten okres nauczyliśmy się, że przy tak agresywnej chorobie nie można pozwolić jej na swobodne rozprzestrzenianie się. Patrząc wstecz spora część działań podejmowanych przez decydentów była wprowadzana zbyt wolno, czasami bardzo ostrożnie. Początkowo odpowiedzialność za zwalczanie choroby u dzików była przerzucana pomiędzy Polskim Związkiem Łowieckim, Ministerstwem Środowiska, ministerstwem rolnictwa i Głównym Inspektoratem Weterynarii. Zmieniała się również koncepcja jeżeli chodzi o przeżywalność dzików. ASF miał doprowadzić do tego, że zarażone dziki w krótkim czasie padną i jeżeli zabezpieczy się odpowiednio te miejsca, to nie będzie szans na szerzenie się choroby. Stało się jednak inaczej, duże zagęszczenie tych zwierząt i nieco dłuższa przeżywalność chorych dzików niż to wcześniej przypuszczano, do tego człowiek, który czasami przyczynia się do roznoszenia wirusa spowodowały to, że wirus skutecznie się przenosi w głąb naszego kraju. W teorii jego postęp to 5 km/miesiąc, jednak gdy dochodzą do tego działania ludzkie np. poprzez niezdezynfekowane odpowiednio środki transportu, to wówczas jego promień szerzenia może sięgnąć dowolnego miejsca.
Tak naprawdę wszystkie działania, które toczą się w kraju nie dają gwarancji, że szerzenie się wirusa zostanie powstrzymane, a choroba wygaśnie. Dlatego tak ważne jest, aby każdy z rolników zadbał o swoją produkcję.
Jedynym środkiem jaki mogą wdrożyć rolnicy są do znudzenia powtarzane hasła bioasekuracji. Sumienne przestrzeganie dezynfekcji nie tylko obuwia ale i wszystkich samochodów wjeżdżających na teren gospodarstwa. Dbanie o stosowanie środków do dezynfekcji zgodnie z zaleceniami producenta: w odpowiednim rozcieńczeniu, przez odpowiednio długi czas i po wcześniejszym oczyszczeniu dezynfekowanych materiałów z zabrudzeń. Pilnowanie by w okresie mrozów środki nie zamarzały poprzez dodanie soli lub 10 proc. glikolu propylenowego. I wiele innych jak np.: księga wejść/wyjść w gospodarstwie, wyeliminowanie chodzenia po lasach właścicieli gospodarstw i ich pracowników, szczególnie wtedy gdy nastaną ciepłe miesiące, czy też zabezpieczenie budynków inwentarskich i magazynów paszowych przed dostępem dzikich zwierząt.
Zachowanie takiej dobrej praktyki produkcyjnej, jak i codzienna świadomość prowadzonych działań i przewidywanie następstw wydarzeń może w większym stopniu uchronić stado przed zawleczeniem choroby niż jakiekolwiek rządowe programy zwalczania ASF.
Funkcjonowanie w otoczeniu wirusa, który w ciągu jednego dnia może zaprzepaścić wielopokoleniową hodowlę, szybko uczy, że odpowiedzialność za zachowanie zdrowia zwierząt ciągle, w największym stopniu, leży po stronie ich właściciela.